Koncepcja ubezpieczeń w USA jest bardzo różna od koncepcji ubezpieczeń w Europie. W Europie ubezpieczenia są w rozsądnej cenie, a gdy coś się wydarzy, co jest objęte twoim ubezpieczeniem: 1. dzwonisz do swojego ubezpieczyciela 2. po pewnych kontrolach i pewnym czasie otrzymujesz pieniądze W USA ubezpieczenia są absolutnie niesamowicie drogie, a gdy coś się wydarzy, co jest objęte twoim ubezpieczeniem: 1. zastanawiasz się, czy w ogóle powinieneś dzwonić do swojego ubezpieczyciela, ponieważ (a) zrobią wszystko, co w ich mocy, aby ci nie zapłacić (przyznaję, że robią to również w UE, ale w znacznie mniejszym stopniu, gwarantuję ci) (b) podniosą koszt twojego ubezpieczenia, a nieco ukryta wiadomość brzmi: "Jak śmiesz korzystać z ubezpieczenia, za które płacisz??") Pamiętam, kiedy po raz pierwszy przyjechałem do USA, w ciągu pierwszych 3 miesięcy mieliśmy wyciek wody i złamaną rurę w naszym domu. To 2 roszczenia. Zadzwoniłem do naszego ubezpieczyciela, aby zgłosić te... kobieta po drugiej stronie telefonu nie mogła w to uwierzyć: "chcesz zgłosić 2 roszczenia??" I zaczęła mnie przekonywać, żebym zgłosił tylko 1 i zgłosił tylko największy problem, dla mojego dobra. Podsumowując: W USA płacisz za swoje ubezpieczenie tylko po to, aby zabezpieczyć się przed naprawdę dużymi, ekstremalnie kosztownymi problemami, takimi jak: potrzebujesz leczenia raka, twój dom spłonął, twój samochód został zniszczony... itd... Jeśli problem, który zgłaszasz, kosztuje cię mniej niż ~$5K, w większości przypadków lepiej jest nie prosić swojego ubezpieczyciela o pokrycie tego... mimo że jest to objęte ubezpieczeniem i mimo że płacisz za to wysoką cenę 🤷🤦🇺🇸